Spektakl „Chciałem być…”
2 grudnia klasa 3 TAK oraz pojedynczy wielbiciele twórczości Krzysztofa Krawczyka z klas 4 TIN, 4 TAK, 3d LO udali się do Teatru Powszechnego w Łodzi na spektakl „Chciałem być…” w reżyserii Michała Siegoczyńskiego.
Spektakl inspirowany postacią Krzysztofa Krawczyka nie jest biografią artysty. To komedia, która prezentuje subiektywne spojrzenie reżysera na fenomen Krzysztofa Krawczyka jako artysty i człowieka.
Kulminacja rozwiązań stosowanych przez reżysera w nowym przedstawieniu może niektórych przyprawić o zawrót głowy. Wątki przenikają się niczym nitki w tkackim splocie, chronologia nie jest już tylko zaburzona, ale po prostu została wrzucona do miksera, postacie wysypują się całymi kartami książki telefonicznej, a niektóre grepsy (np. zazdrosna Ewa Krawczyk przerywająca uczuciowe wspomnienia męża) ponawiane są tak często, jak dziury na ulicach 😀. Reżyser bawi się językiem, szatkuje szyk zdań, dozuje napięcie, co wymaga od widza uwagi bliższej słuchaniu melodii, odczytywania sensów nie tylko w relacjach pomiędzy bohaterami i treści sformułowań, ale również w tonacji, brzmieniu, natężeniu wypowiadanego przez aktorów ciągu słów.
Życiorys Krzysztofa Krawczyka jest tak złożony, iż i tak nie udało się wielu istotnych elementów pomieścić, ale nie jest to żadną przeszkodą w odbiorze całości spektaklu.
„Chciałem być…” to olbrzymia rozpiętość gatunkowa – od komedii po dramat, zderzonych ze sobą często w jednej scenie. Niemal nieschodzący ze sceny, charyzmatyczny Mariusz Ostrowski stworzył pełną, oszałamiającą, absolutnie mistrzowską kreację, zarówno od strony aktorskiej, jak i – co w przypadku tego przedstawienia ma znaczenie niebagatelne – wokalnej. Aktor staje się na scenie Krzysztofem Krawczykiem, by za moment wyjść z roli lub się do niej zdystansować; gra konkretnego muzycznego idola, by jednocześnie ukazać uniwersalną postać w szponach szołbiznesu. Uwodzi publiczność, cieszy się graniem, równolegle w mgnieniu oka sprawiając, że wzruszenie, zachwyt, smutek czy zaniepokojenie podchodzą do gardła; łzy lub ciepłego uśmiechu powstrzymać się nie daje. I jeszcze jak wspaniale, swobodnie, na różne sposoby śpiewa! – głosem swoim, bo przecież nie chodzi jedynie o Krawczyka naśladowanie, by co jakiś czas w tembr głosu piosenkarza idealnie trafić.
Twórcy przedstawienia odważnie pokazują upadki i odrodzenia bohatera, spektakl iskrzy się pomysłami. Innowacyjna realizacja sprawia, iż jest to spektakl z całą pewnością wart polecenia.